„Hobbit: Bitwa Pięciu Armii” – czas na ostateczną konfrontację

„Hobbit” to pierwsza taka produkcja, w przypadku której przeczytanie niewielkiej książki trwa dużo krócej niż obejrzenie jej trzyczęściowej wydłużonej (na potrzeby zysku – zdecydowanie!) ekranizacji. Wcześniej opisywałam dwie poprzednie części „trylogii”, gdzie wspominam o różnicach między filmem a książką. Tym razem zdystansuję się od samej książki i ocenię film z perspektywy przeciętnego widza, który nie czytał dzieł Tolkiena (chociaż warto – polecam książkę). Idąc na seans starałam się zresetować sceny z książki i obejrzeć film, poznać historię bohaterów poniekąd na nowo.

 

Kolokwialnie ujmując akcja rozpoczyna się z grubej rury, bez zbędnych ceregieli i wstępów. Tak jak zakończyła się druga część, gdzie wspomniałam o nagłym i niespodziewanym zakończeniu – tak rozpoczyna się część trzecia. Widz nie zdąży się jeszcze wygodnie usadowić w fotelu kiedy zostaje w niego wbity. Pojawia się smok ziejący ogniem, który atakuje bezbronne miasto. Wszystko dzieje się szybko i chaotycznie, jednak do czasu. Potem akcja filmu diametralnie spowalnia. Natomiast dalszą, sporą część obrazu stanowi tytułowa bitwa.

 

Dużym plusem są nawiązania do „Władcy Pierścieni”, dzięki czemu została zachowana pewna płynność i ciągłość chronologiczna całej historii Śródziemia. Po obejrzeniu ostatniej części widz nabiera ochoty aby sięgnąć po „Władcę…” i (jak to było w moim przypadku) poprawić sobie humor.

 

Hobbit” stanowi przedsmak „Władcy Pierścieni”. Tylko Gandalf jakby trochę starszy i mniej ruchliwy (w tej roli doskonały 75-letni Ian McKellen), jeszcze starszy od niego Saruman (93-letni Christopher Lee, zdecydowanie w scenach bitwy pomagał mu kaskader), Legolas jakiś bardziej poważny, sztywny i zmężniały (i cóż się dziwić – Orlando Bloom wydoroślał ale aktorem to on lepszym nie jest, wycięłabym wszystkie sceny z nim bo tylko denerwuje), no i Bilbo nie jest ten sam, którego widzieliśmy w scenach retrospekcji „Władcy Pierścieni” (wtedy w rolę młodego Bilba wcielił się inny aktor). Nie możemy jednak zarzucać tych zmian reżyserowi, który kręcąc „Władcę…” najzwyczajniej nie miał jeszcze w planach „Hobbita”. Co jak co ale Legolasa mógł sobie odpuścić…

 

Hobbit” może nie spodobać się ludziom lubiącym wiedzieć dokładnie skąd co się bierze i w jakim celu. Tutaj jest zło, czarny cień, pierścień władzy, jakieś tajemnicze świecące jajo zwane arcyklejnotem, o które wszyscy się biją. Po co? Bo daje władzę. Nad czym? Po prostu władzę. Nie ma co się wgłębiać, analizować i zadawać pytań. Zło to zło, dobro to dobro. Zło walczy z dobrem – i na odwrót. Zło chce wszystko opanować i rządzić całym światem. W dziełach Tolkiena dobro jest ładne (wystarczy spojrzeć na dostojne elfy) a zło jest brzydkie (paskudni orkowie mówią sami za siebie). Wyjątek stanowią krasnoludy, które nie grzesząc urodą z reguły są po tej dobrej stronie. Z reguły – bo wszystko tu zmienia się jak w kalejdoskopie. Nigdy nie wiesz kiedy Twój najlepszy przyjaciel obróci się przeciwko Tobie bo opanował go „mrok”.

 

Bitwa Pięciu Armii” trwa prawie dobre 2,5 godziny. Zdecydowanie za długo. Wiele scen jest wydłużonych. Ogólnie film oceniam przeciętnie. Niewykorzystany potencjał. Kika znakomitych sekwencji poprzeplatanych nudą. Zabrakło mi natomiast kilku ważnych scen, które jak udało mi się ustalić zostaną dodane w wersji EE (kolejny skok na kasę… Jackson, serio?). Podtrzymuję swoją opinię z recenzji poprzednich części, że przydałoby się uciąć kilka niepotrzebnych scen, skrócić resztę wydłużonych i z trzech części stworzyć jedno dobre widowisko.

 

Autor: Marta Biegańska

Forum:

Marta | 2015-01-05
2 może jednak byłoby zbyt krzywdzące m.in. dla takiego Freemana, który mógłby mieć 5 za rolę Bilba ;)
ja po senasie sięgnęłam po "Władcę" i zamierzam go chłonąć przez kolejne dni..

ja bym dał nawet 2

MT | 2015-01-05
Bardzo trafne podsumowanie, niestety długość scen zniechęca do tego aby kiedykolwiek sięgnąć znowu do tego filmu. Nie tak jak w przypadku "Władcy Pierścieni", którego można oglądać kilkakrotnie bez znudzenia.

Re:ja bym dał nawet 2

Marta | 2015-01-05
Dlatego zaraz po seansie sięgnęłam po "Władcę.." i zamierzam go chłonąć przez kolejne kilka dni.
btw myślę, że gdyby nie Freeman to byłoby 2 ;)

Wstaw nowy komentarz