Tajemnicze zbrodnie psychopaty, zagadka rozwiązywana przez piękną agentkę FBI – wszystko to wskazywać by mogło na dobry, psychologiczny thriller, gdyby nie fakt, że podobne motywy zostały zawarte w wielu innych produkcjach.
Agenta FBI, Ileana Scott (Angelina Jolie) przybywa do Montrealu na zaproszenie szefa tamtejszej policji. Policjanta trudniąca się tworzeniem portretów psychologicznych morderców, ma pomóc policjantom w rozwikłaniu zagadki morderstw psychopatycznego zbrodniarza. Po rozeznaniu się w sytuacji, wysuwa teorię, że poszukiwany morderca zabija swoje ofiary po to by przejąć ich tożsamość. Sprawa nabiera rozpędu gdy pojawia się świadek jednej ze zbrodni, pewien malarz John Costa (Ethan Hawke), który trudni się sprzedażą swoich obrazów. Policjanci dostrzegają w nim potencjalną przynętę i wykorzystują go w schwytaniu seryjnego mordercy.
Gdyby nie świadomość istnienia takich obrazów jak „Kolekcjoner kości” Phillipa Noyce'a, „Siedem” Davida Finchera czy też „Hannibal” Ridley'a Scotta i wiele innych dzieł o podobnej konwencji, film ten niewątpliwie mogłabym zaklasyfikować do thrillerów pierwszej klasy. Scenariusz „Złodzieja życia” jest dość przewidywalny. Dodatkowo warto pamiętać, że film ten stanowi adaptację powieści. Także pomysł oparty na wykradaniu tożsamości swoim ofiarom to zasługa pisarza Michaela Pye’a, nie Caruso. Początek filmu, gdzie widzimy młodego, zakompleksionego, chłopca, który uciekł z domu, zdaje się być dość obiecujący. Nastawia odbiorcę na film o głębszej treści, na solidny psychologiczny dramat. Idąc tym tropem spodziewałam się dzieła, w którym psychologiczny portret zabójcy zostanie wyraźniej ukazany. Oglądając „Złodzieja życia” wiemy tylko, że psychopata, z resztą tak jak większość osób z zaburzeniami osobowości, miał poważny kompleks. Czuł się odrzucony, niekochany, nieakceptowany. Film ten po części dotyka problemów z dzieciństwa, poczucia alienacji, odrzucenia. Podkreśla w jakim stopniu brak spełnienia w początkowym stadium życia wpływa na psychikę. Ten brak akceptacji samego siebie powoduje, że tytułowy „złodziej życia” stale zmienia osobowość. Zabija swoje ofiary, po czym kradnie im tożsamość. Takie przyjmowanie cudzej tożsamości jest wyrazem jego głębokiego lęku przed byciem samym sobą. I w tym właśnie momencie pojawia się problem natury psychologicznej: - Ten facet w swej wyobraźni nie tylko staje się swoją ofiarą, ale wyobraża sobie, że przeżywa jej potencjalne życie w lepszy sposób, czerpie z tego część satysfakcji, jaką sprawia mu mordowanie ludzi – mówi Caruso. Wiemy, że owe morderstwa stanowią dla psychopaty pewnego rodzaju rytuały. Widz bardziej swą uwagę powinien skoncentrować na tak istotnym aspekcie jak zrozumienie przyczyn morderstw i kradzieży tożsamości. Film ten zatem porusza problem dotyczący naszej tożsamości i motywów, które nami kierują.
Koncept oparty na kradzieży tożsamości jest zaskakujący, jednak w dziele Caruso słabo wykorzystany. Wątek psychologiczny w tym filmie został zepchnięty na drugi plan. Mankamenty scenariusza są zapewne częściowo zatuszowane poprzez dobór aktorów. Na ekranie widzimy wielbioną Angelina Jolie. Scenariusz powtarza ograne już schematy, utarte pomysły. Z drugiej zaś strony ciężko stworzyć coś zaskakującego biorąc pod uwagę dorobek innych, znakomitych twórców.
Autor: Tamara Panieczko