„Złodziej życia“ - kiedy własne życie to za mało

Thriller „Złodziej życia“ z 2004 w reżyserii Daniela Johna Caruso wzbudza mieszane uczucia. Krytycy porównują go z „Milczeniem owiec“, „Siedem“ i „Kolekcjonerem kości“, uznając go za film z niższej półki. Rzeczywiście fabuła jest dość standardowa dla kryminału, ale nie jest też całkowicie pozbawiona pomysłu.

 

Kanadyjska policja mając trudności z wyjaśnieniem sprawy otrzymuje pomoc. Illeana Scott (Agelina Jolie), młoda agentka FBI, zostaje przysłana, aby spojrzeć na dowody w sprawie morderstwa z nowej perspektywy. Jako osoba obdarzona nieprzeciętną intuicją i talentem, szybko uznaje, że sprawca jest odpowiedzialny za wiecęj niż jedno morderstwo; zabija swoje ofiary,  przyjmując następnie ich tożsamość i żyjąc ich życiem.

 

Film z racji świetnej obsady nie mógł być całkowicie odrzucony przez krytyków. Ethan Hawke jest bardzo przekonujący w roli malarza Costy, a uroda Angeliny Jolie nie pozwala oderwać wzroku od ekranu, gdy ta się na nim pojawia. Przez kilka minut możemy także podziwiać grę Kiefera Suthrlanda, który wciela sie w postać Harta. Film jest zbudowany tak, że widz nie będzie się nudzić. Balans pomiedzy scenami akcji i tymi cichymi, pełnymi napięcia jest odpowiedni, a dobrze wkomponowana muzyka dopełnia całość. Duża ilość brutalnych zdjęć pociętych ofiar niekonieczne musi przypaść do gustu każdemu. Historia jednak opowiada o seryjnym mordercy, który z upodobaniem zabija od dwudziestu lat. Unikanie masakrycznych obrazów mogłoby ułatwić odbiór filmu tym wrażliwszym, ale też zubożyłoby go.

 

Dzięki umiejętnościom aktorskim partnera Angeliny Jolie, wątek miłosny jest całkiem wiarygodny. Silnym wsparciem dla tego wątku jest założenie, że kochanków łączy wspólna „pasja“ – oboje na  codzień zajmują się zbrodnią. Spotkanie dwóch, skrzywionych w tym samym kierunku ludzi ma prawo zaowocować namiętnością. I nawet niezdarność aktorki w ukazaniu złożoności postaci agentki Scott tu nie zaszkodziła.

 

„Złodziejowi życia“ trzeba przyznać wyrazy uznania za całkowicie zaskakującą scenę pierwszego zabójstwa. Bohater dokonuje morderstwa w piękny słoneczny dzień, podczas przyjaznej rozmowy, jakby w podziękowaniu za otrzymaną pomoc. Zabójstwo tak badzo kłóci się z atmosferą sceny, że potrzeba dłuższej chwili, aby przyjąć, co się stało. Docenić również trzeba zakończenie filmu, które jest nieprzeciętnie kompletne. Twórcy nie zostawiają widza z otwartą historią. Aby nie ryzykować zniszczenia całej opowieści nietrafionym lub banalnym zakończeniem – najłatwiej byłoby pozwolić mordercy zniknąć zaraz po rozwiązaniu zagadki. Całe szczęście reżyser podejmuje ryzyko i umiejętnie zamyka losy zdegradowanej agentki FBI i niemożliwego do schwytania złodzieja życia.

 

Autor: Ewa Marszałek

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz