„Cel uświęca środki” – taką dewizę życiową wyznaje główny bohater – Keller Dover (Hugh Jackman). Z pozoru opanowany mężczyzna, przykładna głowa rodziny pod wpływem dramatycznych wydarzeń i bezradności potrafi zmienić się w bezdusznego kata. Film rozpoczyna się kontrowersyjną sceną polowania, w której to ojciec próbuje zaszczepić u swojego potomka własną pasję. Wśród dźwięków recytowanej modlitwy, syn pod naciskiem rodzica strzela do bezbronnej sarny. Od samego początku rzuca się w oczy kontrast pomiędzy gorliwą religijnością i bezwzględną brutalnością.
Rodzina Dover’ów wiedzie spokojne życie w małej, amerykańskiej mieścinie. Wszystko zmienia się w momencie zniknięcia 6-cio letniej córki wraz z jej koleżanką z sąsiedztwa. Poszlaki wskazują na porwanie, a głównym podejrzanym zostaje miejscowy dziwak – Aleks (Paul Dano). W wyniku braku dowodów śledztwo zostaje przerwane, a potencjalny porywacz – wypuszczony na wolność. Keller Dover wpada w furię i wobec bezradności policji postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Poprzez pięści oraz bardziej wyrafinowane techniki tortur próbuje wydusić od podejrzanego prawdę. Ale czy aby na pewno winowajcą jest Aleks?
W „Labiryncie” mamy przyjemność podziwiać znakomite wcielenia głównych bohaterów. Z jednej strony Hugh Jackman: początkowo spokojny, zrównoważony facet, opiekuńczy ojciec, kochający mąż, przeradzający się w bezwzględnego brutala, który w stanie jest złamać wszelkie granice moralne byleby tylko odnaleźć córeczkę. Z drugiej zaś detektyw Loki (Jake Gyllenhaal) prowadzący śledztwo w sprawie porwania, bystry, nieustępliwy, z dozą nerwowości ujawniającą się charakterystycznym tikiem mrugania. Z zamiłowaniem i pasją wykonuje swoją pracę, jednocześnie frustracją odreagowuje wszelkie niepowodzenia. Z pozoru dwie zupełnie kontrastowe postacie łączy emanująca z nich tajemnica oraz niewyjaśnione fakty z ich przeszłości rzutujące na teraźniejszość.
Reżyser postanowił z chirurgiczną precyzją zbudować mroczny a zarazem tajemniczy klimat filmu. Akcja płynie powoli, a każda kolejna scena wzbogacona zostaje w coraz bardziej skomplikowane niedopowiedzenia i sekrety. Natężenie tego jest na tyle duże, że może zmęczyć nawet miłośnika wytrawnych thrillerów psychologicznych. Na szczęście niewyjaśnione sytuacje, liczne aluzje, pozornie nieistotne wątki powoli nabierają sensu, w kulminacyjnym momencie układając się w całość. Denis Villeneuve pozostawia również kila pytań bez odpowiedzi, dając w ten sposób widzowi szansę uruchomienia własnej wyobraźni. „Labirynt” to znakomita propozycja dla koneserów mocnego kina, lubiących uczucie „wbicia w fotel” i napięcia trzymającego długi czas po zakończeniu seansu.
Autor: Karol Bartelik