Abelard Giza, twórca kabaretu LIMO, jest również scenarzystą i reżyserem. Jego najnowsza produkcja „Swing”, filmowa wersja sztuki teatralnej wystawianej w swoim czasie w gdańskim Żaku, pechowo nigdy nie doczekała się odpowiedniej kinowej dystrybucji, choć na specjalnych pokazach obejrzało ją około 150 tysięcy osób. Tym bardziej szkoda, bo to film skrojony dla odbiorcy szukającego w kinie komediowym… czegoś do śmiechu.
Marek (Kacper Ruciński) zaczyna marzyć o nowych doznaniach erotycznych i próbuje namówić swoją narzeczoną na seks grupowy z ich współlokatorem Andrzejem (Szymon Jachimek) i jego nową ukochaną. Lucyna (Ewa Błachnio) początkowo jest temu przeciwna, ale wreszcie zgadza się… dla ratowania związku przyjaciela. Tymczasem w mieszkaniu pojawia się zainteresowana wynajmem pokoju pracownica sklepu z dewocjonaliami (Julia Kamińska), którą Marek i Lucyna biorą za Agnieszkę, dziewczynę Andrzeja…
Punkt wyjścia może wydać się wulgarny, a przez to zniechęcający, ale jest to raczej początek stosunkowo (!) grzecznej opowieści, którą rodzice mogą obejrzeć bez większego skrępowania ze swoimi nastoletnimi dziećmi. Szczególnie interesująco wypada finał, kiedy wreszcie wszystko się wyjaśnia. Twórcy bazują na swoim bogatym kabaretowym doświadczeniu i teatralnym rodowodzie opowieści, która znakomicie sprawdziłaby się jako odcinek sitcomu. Poziom zadowolenia z seansu zależy zapewne od tego, na ile przepadamy za tego typu poczuciem humoru. W czasie projekcji, w której uczestniczyłem, widzowie prawie przez cały czas pękali ze śmiechu, zatem można uznać, że „Swing” spełnił swoją podstawową funkcję. Przyznaję, że nie wszystkie żarty prezentują równy poziom, np. wiejskość Lucyny ogrywana jest nieco dłużej niż trzeba, ale jest na tyle sympatycznie, że przy okazji z pewnością obejrzę ten film ponownie. Ciekawe doświadczenie ten swing…
Autor: Jakub Neumann