W Polsce nazwisko Jamesa Thurbera nie jest specjalnie znane, lecz w Ameryce tego wieloletniego współpracownika czasopisma "The New Yorker" można nazwać klasykiem. Jego "The Secret Life of Walter Mitty" jest krótkim opowiadaniem o dniu pewnego przeciętnego żonatego mężczyzny, który w trakcie cotygodniowego wypadu na zakupy wyobraża sobie siebie podczas pięciu różnych niezwykłych wypadków. Jest w nich m.in. pilotem RAF-u czy chirurgiem podczas przełomowej dla świata operacji.
Ucieczka w świat fantazji jest u niego jednocześnie próbą poradzenia sobie z żoną, która nad nim dominuje. Historia o Walterze Mittym z 1939 r. zdobyła tak wielką popularność, że jego imię i nazwisko na stałe weszły do potocznego języka angielskiego, stając się synonimem człowieka, który więcej uwagi przykłada do snów na jawie niż do realnego życia.
Ben Stiller, który chwycił się reżyserii "Sekretnego życia Waltera Mitty" (jako purystkę językową strasznie drażni mnie ten brak odmiany nazwiska głównego bohatera), zapożyczył z pierwowzoru w zasadzie tylko ideę Mitty’ego i jego przypadłość. Jego Walter (Ben Stiller) pracuje dla magazynu Life, gdzie zajmuje się wywoływaniem negatywów. W wolnych chwilach pomaga mamie (Shirley MacLaine) w przeprowadzce i marzy o bliższym poznaniu koleżanki z pracy Cheryl (Kristen Wiig). W swoim alternatywnym, wyśnionym życiu dawno zdobyłby jej serce - poprzez uratowanie jej psa przed gwałtownym wybuchem czy powrót do biura z "Krainy Lodu". W rzeczywistości jednak to Cheryl miejscami musi przejąć inicjatywę, by utrzymać kontakt z Walterem. Wydarzeniem bardzo istotnym dla rozwoju fabuły staje się zaginięcie negatywu zdjęcia wykonanego przez sławnego podróżnika współpracującego z pismem - Seana O'Connella (Sean Penn). Walter pierwszy raz w życiu decyduje się wyjechać poza kraj, aby odszukać fotografa i zdobyć negatyw. Dodatkowym motywem jego działań jest restrukturyzacja firmy, która przynieść ma masowe zwolnienia - Walter będzie pierwszy do odstrzału, jeśli w krótkim terminie nie dostarczy gotowego zdjęcia.
Główny bohater faktycznie początkowo zdaje się nam „szarym facecikiem w garniaku”, któremu brak jest odwagi prawdziwie żyć. Prędko przekonujemy się jednak, że nie jest on typowym człowiekiem korporacji i zupełnie nie pasuje do reszty stereotypowych nowojorczyków - znamienna jest tu scena jego nieśpiesznego spaceru z Cheryl pośród tłumu pędzących ludzi. Walter ma większe marzenia niż typowy "przeciętniak", a sytuacja z negatywem jest tylko bodźcem, by je wreszcie spełnić.
Można by się spodziewać, że gdy Walter wreszcie wyjedzie w wielki Świat, od razu się nim zachwyci. Zajdzie w nim nieodwracalna zmiana, która nie pozwoli mu wrócić do dawnego życia - Ci, którzy mieli styczność z serialem „Iluminacja”, wiedzą dokładnie, o co mi chodzi. I tu autorzy dają nam pstryczka w nos. Niemal nieziemskie obrazy przetaczają się nam przed oczami, a Walter nie wydaje się być nimi specjalnie oszołomiony. Szybko okazuje się, że on od początku przynależy do tego Świata, czuje się w nim jak ryba w wodzie. I odnalezienie O'Connela nie będzie dla niego wyzwaniem ponad miarę.
To, co najbardziej urzeka w filmie, to jego baśniowość i irracjonalne sytuacje (jak podróż liniami Air Greenland z dwójką pasażerów na pokładzie). Klimat ten wspaniale jest podtrzymywany przez muzykę Theodore'a Shapiro, Jose Gonzaleza czy Of Monsters And Men, która zdaje się unosić nas do krainy marzeń Waltera. Dochodzi do tego nostalgia za dawnymi formami - można by pomyśleć, że w czasach elektronicznych czasopism i pikselowanych zdjęć coraz trudniej o prawdziwość przeżyć.
Trochę razić z kolei może przewidywalność fabuły, szczególnie w jej głównym wątku poszukiwań negatywu. Jednakże kreacje Bena Stillera i fantastycznego, jak zawsze, Seana Penna tuszują niektóre naiwności scenariuszowe. Ich pełnokrwiści bohaterowie dostatecznie mnie przekonali, że być może takie było zamierzenie twórców - pokazać historię nietypowych postaci w typowo hollywodzkiej sytuacji. Bardzo ciekawym bohaterem jest również Todd z portalu randkowego eHarmony, którego powtarzające się telefony wprowadzają pewną ciągłość fabularną i który tak naprawdę jako pierwszy jest świadkiem niezwykłych przeżyć Waltera.
Hasło na polskich standach mówi nam: przestań marzyć - zacznij żyć. Wydaje się, że przesłanie filmu nie jest jednak tak proste. Owszem - twórcy przekonują nas, że można żyć fantastycznie nie tylko w swojej głowie. Walter Mitty przemierza jednak setki kilometrów niebezpiecznych podróży, by przekonać się, że to, co wydaje się nam nieosiągalne, mamy tak naprawdę na wyciągnięcie ręki (biorąc pod uwagę wielorakie aspekty fabuły). Niezwykłe staje się oswojone, a zwyczajne - najcenniejsze.
Autor: Emilia Lange – Borodzicz