Wydaje się, że kino gangsterskie to gatunek wyczerpany i martwy, w którym nie ma już zbyt wiele do dodania, podobnie jak w przypadku westernu. Gdyby oceniać „Legend” jako próbę jego reanimacji, to byłaby ona zupełnie chybiona. Nowy film Briana Helgelanda jest nieudolną sklejką z innych filmów swojego gatunku i wykazuje co najwyżej przebłyski jego dawnej chwały. Brakuje w nim zatem tzw. „fajerwerków”, zawiłej intrygi, pościgów czy krwawej vendetty. Mimo wszystko, czas spędzony w kinie nie będzie jednak zupełnie stracony.
Fabuła „Legend” jest oparta na faktach. To historia dwóch braci bliźniaków – Reginalda i Ronalda Kraya, którzy w latach 50-60. XX wieku sterroryzowali Londyn. Obydwoje braci wyróżniała - jak to zwykle bywa u bliźniaków - zupełnie inna osobowość. Reggie jest tym „lepszym” i przystojniejszym bratem, natomiast Ron to agresywny dziwak i homoseksualista, cierpiący na schizofrenię paranoidalną.
Tym, co mocno razi w „Legend” jest narracja filmu, prowadzona z off-u przez dziewczynę, a później żonę Reginalda – Frances. Jest ona o tyle infantylna i naiwna, o ile kontrastuje z tematyką filmu, tj. życiem i porachunkami gangsterów. Wprawdzie przedstawienie brutalnego świata gangsterów przez percepcję młodej, delikatnej i nieskalanej zbrodnią kobiety mogłoby być całkiem interesujące, jednak główna bohaterka jest mdła, przesłodzona i brakuje jej krzty osobowości, więc pozostaje w tym świecie tylko bezwolną marionetką, która nie wprowadza zupełnie nic do fabuły.
Ponadto, jak na film o gangsterach za dużo w nim taniego sentymentalizmu i niepotrzebnej czułostkowości. Cała historia jest w dodatku podszyta niemalże biblijnym przekazem z cyklu „nie zabijaj brata swego”. Sprowadza się ona w zasadzie do ukazania trudnej relacji między dwojgiem rodzeństwa, jednak jest to o wiele za mało, aby wypełnić ekranowy czas.
Film broni się jako brawurowy popis aktorski Toma Hardy’ego, który całkowicie kradnie całe show. Odgrywając naprzemiennie role bliźniaków Reginalda i Ronalda, jest tak dobry i przekonujący, że widz zapomina, o czym ten film właściwie jest (z pożytkiem dla słabego scenariusza) i podziwia jego geniusz. Nieoczywista, szorstka, a jednocześnie hipnotyzująca uroda aktora, pozwala mu na odgrywanie niejednoznacznych, złożonych postaci, co chętnie wykorzystują reżyserzy (m.in. w takich filmach jak „Gangster” , „System” , czy „Szpieg” ). W tej – bądź co bądź – słabej produkcji Hardy objawia się jako godny następca Marlona Brando i tylko (a może aż) z tego powodu warto udać się do kina.
FILM OBEJRZANO DZIĘKI UPRZEJMOŚCI KINA HELIOS GDYNIA – REPERTUAR>>
Autor: Alicja Hermanowicz
Ocena autora (1-5): 2,5
_________________________________________________________________________________________________
LEGEND
CZAS TRWANIA: 131 min.
GATUNEK: biograficzny, gangsterski
PRODUKCJA: USA 2015
POLSKA PREMIERA: 09.10.2015
REŻYSERIA: Brian Helgeland („Człowiek w ogniu”)
OBSADA: Tom Hardy („System”),
Emily Browning („Śpiąca piękność”)
ZWIASTUN:
_________________________________________________________________________________________________
ŹRÓDŁO:
materiały prasowe dystrybutora Monolith Films