Kilka przepisów na udane, gwiazdkowe seanse

Macie już dość spędzania świąt w towarzystwie niesfornego Kevina, bałwanka Frosty'ego, Ebenezera Scrooge'a czy jego zielonego krewniaka Grincha? Jeśli tak, to nasz ranking jest właśnie dla Was! Dla wszystkich znudzonych powtórkami, jakimi telewizja raczy nas co roku, przygotowaliśmy zestawienie filmów, które z pewnością uczynią ten świąteczny czas jeszcze bardziej wyjątkowym. Zaczynamy!

 

Nic tak dobrze nie komponuje się z Bożym Narodzeniem jak miłość. Bo czy można sobie wyobrazić lepsze warunki do zakochania się niż ten zimowy czas, kiedy świat spowity jest łagodnym blaskiem światełek i zapachem świerku, a wszystkim wkoło udziela się atmosfera ciepła i życzliwości? Nie można! Stąd też olbrzymia popularność gwiazdkowych komedii romantycznych. Te dzielą się na gorsze i lepsze - my zajmiemy się tylko tymi, którym warto poświęcić odrobinę uwagi. Do tego grona z pewnością zalicza się brytyjskie „To właśnie miłość”. Na film składa się dziesięć różnych historii, które łączy świąteczny czas akcji i wspólny temat: miłość, szeroko rozumiana i różnie definiowana. Niezaprzeczalnym atutem produkcji jest gwiazdorska obsada: obok Hugh Granta zobaczymy tu też Natalie Portman czy Alana Rickmana. To sprytna zagrywka: dzięki temu, że w bohaterów obrazu Richarda Curtisa wcielają się znani i lubiani aktorzy, można odnieść wrażenie, że ogląda się sercowe perypetie starych znajomych, a obok tych trudno przecież przejść obojętnie. Nic dziwnego, że po tę sprawdzoną receptę na dobry świąteczny film, który bawi i wzrusza, sięgnęli i polscy filmowcy. Niezwykle popularne „Listy do M.” są niczym innym jak naszą rodzimą wersją angielskiego przeboju. O ile jednak pierwszą część „Listów...” ogląda się całkiem przyjemnie, na sequel nie warto marnować czasu.

 

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że widzieliście już „Holiday”, czyli uroczą komedię romantyczną o świątecznej zamianie domów kobiety sukcesu (Cameron Diaz) z Los Angeles i skromnej dziewczyny (Kate Winslet) z zasypanej śniegiem angielskiej wsi, która to decyzja wywraca życie obu kobiet do góry nogami. Ale jeśli nie, to koniecznie naprawcie ten błąd. Miły wieczór gwarantowany.

 

Uwadze spragnionych świątecznych romansów polecam też „Igraszki losu” o dwóch samotnych sercach połączonych za sprawą przypadku oraz „Ja cię kocham a ty śpisz” -€“ nieco starszą produkcję z Sandrą Bullock w roli głównej; piękne zimowe romanse, na których co wrażliwsi zapewne uronią łezkę lub dwie. Tym, którzy tęsknią za śniegiem proponuję natomiast „Zimową opowieść”. Ta niepozbawiona wad ekranizacja wielkiej powieści o sile prawdziwej miłości, jakiej nie ima się czas a nawet sama śmierć, wszelkie niedoskonałości rekompensuje wspaniałymi zimowymi krajobrazami, które naprawdę warto zobaczyć. Skoro mowa o urokach zimy…czy w ogóle wiecie skąd się bierze śnieg? Jeśli nie, gorąco zachęcam do obejrzenia „Edwarda Nożycorękiego” Tima Burtona, będącego w istocie ogromnie wzruszającym, choć trzeba przyznać, że dość nietypowym, gwiazdkowym romansem. W zestawieniu świątecznych komedii romantycznych nie może oczywiście zabraknąć także „Dziennika Bridget Jones”. Wszyscy widzieliśmy to już nie raz, ale widok Colina Firtha w swetrze z reniferem wciąż z tą samą skutecznością przywołuje uśmiech i świąteczną atmosferę, cóż więc szkodzi obejrzeć to raz jeszcze.

 

Ze świętami spędzanymi w gronie bliskich świetnie korespondują takie filmy familijne jak „Śnięty Mikołaj” czy „Family man” traktujące o tym, co tak naprawdę w świętach i w życiu jest ważne, czyli o rodzinie właśnie. Jeśli mowa o obchodzeniu Bożego Narodzenia w miłym towarzystwie bliskich, nie można nie wspomnieć o takich produkcjach jak „Cztery gwiazdki” z Reese Witherspoon i Vincem Vaughnem, starym, dobrym „Rodzinnym domu wariatów” (zdjęcie po prawej) czy „Nigdy nie jest za późno” z Meryl Streep brawurowo wcielającą się w rolę nieco już podstarzałej gwiazdy rocka, która musi stawić czoła porzuconej przed laty rodzinie. To prawda, że w ostatnim z wymienionych tytułów nie zobaczycie nawet jednej bombki, musicie jednak przyznać, że motyw spotkania z dawno niewidzianymi bliskimi bardzo kojarzy się z Bożym Narodzeniem. Ten dobrze zagrany, sprawnie zrealizowany obraz może okazać się bardzo ciekawą propozycją na wieczorny seans, swoistym remedium na świąteczne produkcje, które czasem grzeszą nadmierną słodyczą.

 

Jeżeli jednak jesteście takiej słodyczy spragnieni, serdecznie polecam „Cud na 34. ulicy” o Mikołaju z centrum handlowego, który zdołał przywrócić pewnej małej dziewczynce wiarę w magię Bożego Narodzenia oraz „Świąteczną historię”. Drugi z wymienionych tytułów to prawdziwa perełka wśród produkcji telewizyjnych. Ta niezwykle wzruszająca opowieść o spotkaniu zapracowanego biznesmena i małego chłopca na pewno na długo zostanie Wam w pamięci. Filmem pod pewnymi względami podobnym jest hit z rewelacyjną rolą Hugh Granta, czyli „Był sobie chłopiec”, tytuł, którego w tym zestawieniu nie mogło zabraknąć. Wprawdzie opowiedziana w filmie historia nie rozgrywa się w czasie świąt, ale główny bohater utrzymuje się z tantiem płynących z wykorzystywania jednego z największych gwiazdkowych przebojów, co wraz z niezwykle mądrym przesłaniem produkcji stanowi wystarczający powód, aby skusić się na jej obejrzenie w to Boże Narodzenie.

 

Dobrą propozycją na rodzinny wieczór filmowy może być też film animowany, tym bardziej, że wybór świątecznych produkcji zrealizowanych techniką animacji jest naprawdę imponujący. Tytułami, które jako pierwsze przychodzą na myśl są filmy, które na pewno już niejednokrotnie mieliście okazję oglądać: wspaniała disneyowska „Kraina lodu”, „Ekspres polarny” czy „Artur ratuje Gwiazdkę”, ja jednak chciałabym zaproponować Wam w te Święta produkcje nieco mniej oczywiste. Co Wy na to, aby spędzić świąteczny wieczór w nieco większym gronie? „Sto jeden dalmatyńczyków” to już chyba nieco dziś zapomniana animacja Disneya z lat 60. Mało komu kojarzy się z Bożym Narodzeniem a zupełnie niesłusznie! Szczęśliwy powrót uroczych psiaków, które przechytrzyły okrutną Cruellę miał przecież miejsce w samą Gwiazdkę. Wielka radość stęsknionych właścicieli i ponad setki nakrapianych czworonogów skutecznie poprawią humor nawet największemu ponurakowi.

 

Jeżeli natomiast nie mieliście jeszcze okazji obejrzeć „Strażników marzeń”, w te święta koniecznie powinniście to zmienić! Bohaterami filmu są postacie, którym zawdzięczamy zarówno święta, jak i małe cuda zdarzające się na co dzień, m.in. Zając Wielkanocny, Wróżka-Zębuszka, Jack Frost, no i oczywiście Święty Mikołaj, choć w niezbyt tradycyjnej odsłonie. Wszyscy oni muszą połączyć siły, aby uniemożliwić Królowi Ciemności odebranie dzieciom radości i wiary w cuda. Ta piękna, mądra i zabawna animacja naprawdę warta jest Waszego czasu!

 

Z animowanych filmów bożonarodzeniowych bardzo polecam Wam również zapomnianego już dziś prawie „Dziadka do orzechów” Paula Schibliego z 1990 roku inspirowanego słynną sztuką baletową , której kanwę stanowi walka dzielnego dziadka do orzechów ze złym Królem Myszy. Piękna animacja okraszona wspaniałą muzyką Piotra Czajkowskiego to właśnie to, czego potrzebują spragnieni świątecznych opowieści. Jeśli macie natomiast ochotę na coś z zupełnie innej beczki, sięgnijcie koniecznie po „Miasteczko Halloween” – animację lalkową, w powstaniu której dużą rolę odegrał obdarzony niezwykłą wyobraźnią Tim Burton. Oto Jack Szkielet, król Miasteczka Halloween, przez przypadek trafia do Miasteczka Bożego Narodzenia. Olśniony ciepłą atmosferą i ideą sprawiania sobie nawzajem radości postanawia sam zorganizować Gwiazdkę. W tym celu porywa Świętego Mikołaja i angażuje do pracy wszystkich swoich upiornych pomocników, którzy nigdy wcześniej nie słyszeli o Świętach. Po prostu musicie zobaczyć jak ta historia się skończy, tym bardziej, że „Miasteczko Haloween” to bez mała arcydzieło animacji lalkowej. Ogromna mrówcza praca całego zespołu zaowocowała niezwykłym efektem. Zobaczcie to koniecznie!

 

Olśniewająca animacja, niebanalne pomysły i mnóstwo wzruszeń - jeśli zdecydujecie się na obejrzenie któregokolwiek z wymienionych wyżej tytułów, to właśnie na to możecie liczyć.

 

Kiedy mowa o filmach, które w święta należy wręcz obejrzeć w rodzinnym gronie, nie można zapomnieć o pierwszej części „Opowieści z Narnii”, czyli o „Lwie, Czarownicy i starej szafie”, która jest przecież wspaniałą adaptacją baśni o złej Królowej Śniegu i zagubionym chłopcu. Niezaprzeczalnym atutem produkcji jest przepiękna warstwa wizualna.€“ Przekonajcie się jak wspaniała jest zimowa odsłona krainy, do której przejście kryje się w szafie. Tym, którym tęskno do dobrego dramatu obyczajowego skłaniającego tak do śmiechu, jak i do łez, polecam zupełnie nieświąteczne „Służące”, których ciepło i serdeczność są jednak równie świąteczne jak pierniki i kolędy. Koneserów kinematografii zainteresować powinien oldschoolowy musical z lat 40. „Świąteczna Gospoda” oraz ostatni film Ingmara Bergmana, czyli „Fanny i Aleksander” rozgrywający się w najpiękniejszych świątecznych dekoracjach, jakie miałam okazję kiedykolwiek podziwiać w kinie.

 

Jak sami widzicie, jest w czym wybierać. Miłych seansów i wesołych świąt!

 

Autor: Karolina Osowska

________________________________________________________________________________________________

 

ŹRÓDŁO:

materiały prasowe dystrybutorów