„Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów” - Kto ma rację?

„Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów” - Kto ma rację?

Niech nie zmyli was, że jest to trzeci film o Kapitanie Ameryce. Tytułowego bohatera w produkcji jest dużo i jego historia gra pierwsze skrzypce, ale kolejną produkcję Marvela można śmiało określić jako Avengers 2.5. Wachlarz postaci przewijających się przez całe widowisko jest ogromny! A poza tymi znanym z wcześniejszych części Kinowego Uniwersum Marvela mamy do czynienia z dwoma niesamowitymi debiutami.

 

Film „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów” rozwija cały komiksowy świat w znacznym stopniu. Do czynienia mamy nie tylko z kolejnymi przygodami bohaterów, ale poznajemy również czasy, sprzed narodzeniem takich bohaterów jak Iron Man czy Kapitan Ameryka. Mamy do czynienia z szerokim spektrum fabularnym. Wydarzenia przedstawione w innych produkcjach Disneya stają się podstawą dla wydarzeń w kolejnej filmów. Podobnie jest z trzecią częścią „Kapitana Ameryki”.

 

W przypadku filmu braci Russo (Joe i Anthony) tytuł jest sporym nadużyciem. Nie jest to wojna bohaterów (tytuł nadano zapewne by przyciągnąć fanów komiksów do kina), a raczej efekciarska potyczka. Najważniejszym i bezpośrednim odniesieniem do komiksowego pierwowzoru jest akt rejestracji superbohaterów. Po kolejnej akcji Avengersów, w której giną niewinni cywile, ONZ postanawia, że bohaterowie nie mogą uprawiać samowolki i powinni podlegać specjalnemu aktowi. Ten miałby kontrolować ich działania. Tony Stark, który czuje się odpowiedzialny za działania Ultrona („Avengers: Czas Ultrona”) chce przystać na podpisanie dokumentu, zupełnie inaczej do sprawy podchodzi Steve Rogers. Kapitan Ameryka twierdzi, że może to zostać wykorzystane przeciw nim. Dochodzi do schizmy superbohaterów.

Racje, które bracia Russo przedstawiają poszczególnymi bohaterami są bardzo ludzkie. Pełne obaw, wiary i myśli o dobro cywilów. Nieograniczona moc bohaterów choć przyczynia się do ochrony świata zbiera również śmiertelne żniwo. Gdy jednak walczy się ze złem, nie da się ochronić każdego. Winą za śmierć ludzi obarczać należy złoczyńców, nie tych, którzy pragną uratować bezbronnych.

 

W „Kapitanie Ameryce: Wojnie bohaterów” wprowadzona do uniwersum dwie bardzo ważne postacie. A są nimi Spider-Man oraz Black Panther. Człowiek pająk po wielu perturbacjach niczym syn marnotrawny powraca do Disneya (przy współpracy Sony, do którego należą prawa do ekranizacji przygód pajączka). Tom Holland, który wcielił się w Petera Parkera tworzy najlepszą interpretację postaci, ze wszystkich trzech, które mieliśmy okazję poznać (wcześniej Spider-Mana grał Tobey Maguire oraz Andrew Garfield). Wielką rolę odgrywa wiek aktora, który ma dopiero 18 lat, co bardzo odświeża drużynę superbohaterów. Dzięki temu pojawia się inny punkt widzenia świata Marvela.

 

Również jeżeli chodzi o Black Panhter możemy mówić o nowym, odmiennym spojrzeniu na wszystkie ekranizacje komiksów. Chadwick Bosema jest pierwszym czarnoskórym aktorem, który już otrzymał swój solowy film o superbohaterze („Black Panther”). Postać przedstawia komiksową przestrzeń z perspektywy głowy państwa (T’Challa jest królem afrykańskiej Wakandy). Do tej pory poznaliśmy ją oczami szpiega (Czarna Wdowa), bogacza (Tony Stark), patrioty (Steve Rogers), więźnia (Scott Lang). Wraz z młodzieńczym doświadczeniem Petera Parkera przedstawiono niesamowitą paletę postrzegania rzeczywistości. Właśnie to napędza cały film - różnorodność.

 

Ostatnio internetowy światek zelektryzowała wieść, że jedną z największych scen walki w produkcji stworzono w ogromnej części przy pomocy efektów specjalnych. Choć na ekranie widzieliśmy ponad dziesięciu bohaterów na planie zagrało tylko trzech aktorów. O czym to świadczy? Tylko i wyłącznie o doskonałości i dopracowaniu „Kapitana Ameryki”. Nie dość, że pojedynek jest mocną jatką to jeszcze chemia bohaterów, którzy starli się ze sobą w walce pokazuje jak powinno tworzyć się komiksowo-przygodowe filmy.

 

Nie da się nie wspomnieć o humorze w produkcji. Choć problemy poruszane w „Wojnie bohaterów” są poważne, reżyserzy nie zapomnieli o tym, że czasami śmiech idealnie rozładowuje napięcie. Największe atuty produkcji to świetne one-linery (Spider-Man i Iron wiodą w tym prym), humor sytuacyjny (Zimowy żołnierz i Falcon) i cudowne cameo Stana Lee. Ten ostatni, twórca wielu komiksowych bohaterów i ich przygód, zostanie zapamiętany jako najlepszy kurier dostarczający przesyłki do pana Tony’ego Srarka.

 

Film przygotowuje fanów Kinowego Uniwersum Marvela pod kolejne części tej ogromnej franczyzy. Choć Kapitan Ameryka i Iron Man grają pierwsze skrzypce to wszystkie inne postacie pojawiające się w filmie są rozwinięte. Przyjaźnie zostają zachwiane, winy wybaczone, a to wszystko na tle epickich pojedynków. „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów” jak sam tytuł wskazuje nie jest o samym Stevie Rogersie, ale również o świetnie współistniejących ze sobą bohaterach.

 

OCENA FILMU (1-5): 5,0

________________________________________________________________________________________________

 

KAPITAN AMERYKA: WOJNA BOHATERÓW

CAPTAIN AMERICA: CIVIL WAR

 

CZAS TRWANIA: 146 min.

GATUNEK: akcja, science-fiction

PRODUKCJA: USA 2016

POLSKA PREMIERA: 6.05.2016

 

REŻYSERIA: Anthony Russo, Joe Russo

(„Witajcie w Collinwood”), 

OBSADA: Chris Evans (“Kapitan Ameryka”),

Robert Downey Jr. (“Iron Man”)

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz