Młodzi, piękni, wysportowani bohaterowie filmu zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Jednak przez 90 minut na ekranie toczy się gehenna mająca doprowadzić do ich drugiego spotkania. Nikt jednak nie zadbał o to, żeby widz nie zdążył przez ten czas się zanudzić.
Reżyser Ryszard Zatorski od lat zajmuje się tworzeniem komedii romantycznych („Nigdy w życiu”, „Tylko mnie kochaj”, „Dlaczego nie”) , mimo to nie cieszy się sympatią widzów, którzy od lat protestują przeciwko powstawaniu kolejnych podobnych do siebie tworów. Słabe produkcje komediowe nagminnie produkowane w ostatnim dziesięcioleciu zniechęciły widzów do sięgnięcia po jakikolwiek polski film. Dopiero ostatnie dwa lata zmieniły bieg naszej kinematografii, świadomy miłośnik kina przełamał się do polskich biografii, sensacji i dramatów. Niestety niektórzy reżyserzy idą w zaparte i wciąż tworzą według schematu: prosty scenariusz ze słabymi dialogami i piękna, zakochana para mają stać za sukcesem filmu. W przypadku „Dzień dobry, kocham cię!” zaangażowanie do roli głównych bohaterów (niemal) debiutujących aktorów Aleksy’ego Komorowskiego i Barbary Kurdej-Szatan - znanej dotąd z reklamy sieci telefonicznej, było dość ryzykownym posunięciem. Na szczęście na drugim planie występują znane już nam nazwiska Łukasza Garlickiego, Olgi Bołądź i Anny Dereszowskiej. Przy okazji bohaterami trzeciego planu są liczne marki reklamowane w filmie m.in. siłownia i kwas chlebowy. To bardzo drażniący element, który nasuwa skojarzenie filmu z produkcją telewizyjną wraz z pasmem reklamowym. Nie dziwne więc, że określenie 'polska komedia romantyczna' stało się synonimem obciachu.
Jedynym pozytywnym akcentem jest rola Pawła Domagały jako przyjaciela głównego bohatera. Lucek jest człowiekiem nieogarem i rozbraja swoim abstrakcyjnym poczuciem humoru. Cała reszta filmu jest przewidywalna, śliczna blondynka i przystojny pan doktor w ostatniej scenie filmu odnajdują się na dobre i wygląda na to, że wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Idylliczna bajka daleka od realiów naszego świata, drętwa bądź nie nachalna gra aktorska i słabe dialogi sprawiają, że „Dzień dobry, kocham cię!” należy sklasyfikować jako kolejny nieudany eksperyment na rynku komedii romantycznych. Chyba, że ktoś naprawdę lubi tak odrealniony obraz miłości i chce wierzyć, że to uczucie od pierwszego wejrzenia jest możliwe. Moim zdaniem zdecydowanie lepiej wybrać się do kina na inny, bardziej wartościowy polski film, a tej jesieni jest w czym przebierać.
FILM OBEJRZANY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI KINA HELIOS GDAŃSK.
Autor: Marta Ossowska