Tegoroczny festiwal w Gdyni zaskoczył i mogliśmy zobaczyć kilka perełek z kina gatunkowego. Jedną z nich są „Bogowie” – biografia z prawdziwego zdarzenia, jakiej polskie kino jeszcze nie widziało, a przy tym filmowy majstersztyk.
Trudno krytycznie oceniać „Bogów’’, zwłaszcza wobec entuzjastycznych reakcji, jakie wzbudził na tegorocznym festiwalu w Gdyni (zdobył Złotego Klakiera dla najdłużej oklaskiwanego filmu) i otrzymanej statuetki Złotego Lwa. Takie same trudności sprawia ocena filmu biograficznego o znanym kardiochirurgu – trudno powiedzieć, czy zachwyt u widzów wywołuje ratowanie ludzkiego życia, czy jest to zasługa zmysłu filmowego Palkowskiego. Trzeba jednak przyznać, że do strony warsztatowej trudno się przyczepić.
Przede wszystkim, reżyser zastosował bardzo ciekawy chwyt narracyjny. Pokazuje nam przebieg kolejnych czterech udanych transplantacji, przy czym przy każdej następnej udaje się Relidze przedłużyć czas ludzkiego życia z nowym sercem o kolejne dni, miesiące, wreszcie, przy czwartej transplantacji – o lata (najdłużej żyjący pacjent – Tadeusz Żytkiewicz). Dzięki temu, dowiadujemy się, jak ciężka i żmudna jest droga do osiągnięcia sukcesu na polu medycznym oraz jak wiele wymaga wytrwałości i poświęcenia.
W przypadku Zbigniewa Religi, jest to również obraz wieloletniej walki z systemem. Twórca „Rezerwatu” ukazuje odwieczny konflikt jednostka - społeczeństwo oraz jednostka – państwo. Jest to bowiem – mimo tego, co sugeruje tytuł - film składający hołd jednemu człowiekowi. Od pierwszych scen kamera bez przerwy ukazuje go w różnych ujęciach (przeważnie z dołu), śledzi jego mimikę, sposób chodzenia i charakterystyczną, zgarbioną postawę. Film napędzają kolejne decyzje i ekscesy kardiochirurga, a jego temperament i zapalczywość podkręcają emocjonalnie każdą scenę. Dlaczego więc tytuł został ujęty w liczbie mnogiej, skoro film jest dedykowany jednemu człowiekowi ? Ano, powodów jest zapewne kilka. Poza oczywistym odniesieniem do roli medyków jako cudotwórców, chodzi o podkreślenie charakteru zespołowego pracy lekarza, o swoiste utarcia nosa i udzielenie lekcji pokory.
Jest to też biografia rzetelna. Reżyser nie stara się wystawić Relidze pomnika ze spiżu (do czego polscy twórcy wykazują wyraźną skłonność, portretując narodowych bohaterów). Jest raczej odwrotnie: przedstawia byłego Ministra Zdrowia jako jednostkę trudną, konfliktową, z wyraźnym problemem alkoholowym, zjadającego papierosa za papierosem. Pozwala mu na okazywanie słabości i daje prawo przyznania się do błędów. Po obejrzeniu filmu, wręcz trudno uwierzyć, że taki rozchwiany emocjonalnie „wariat” jest w stanie przeprowadzić operację.
Reżyser zapewne wyolbrzymił pewne cechy bohatera na potrzeby filmu – Tomasz Kot gra momentami aż nazbyt ekspresyjnie, jednak zdobywa serce widza z minuty na minutę i niewątpliwie „kradnie” film. Kawał dobrego aktorstwa jest zresztą nie tylko po stronie aktora pierwszoplanowego, ale również postaci drugoplanowych ( Piotr Głowacki, Zbigniew Zamachowski, Szymon Piotr Warszawski) oraz epizodycznych ( świetny Ryszard Kotys w roli członka komisji etyki lekarskiej)
„Bogowie” mają duży potencjał komediowy – siarczysty dowcip jest obecny niemal w każdej scenie. Większość z nich opiera się na prostych (nieraz prymitywnych) sytuacjach, ale aby zrozumieć niektóre z passusów słownych trzeba być obeznanym z sytuacją polityczną lat 80. oraz charakterem branży (epizod z rozmową Religi z przewodniczącym partii w siedzibie PZPR o koksowni „Jadwiga”, który dość dobrze oddaje charakter czasów).
Dzięki umiejętnemu rozłożeniu ciężaru i rozpięciu emocji między wzruszeniem, śmiechem, strachem, a współczuciem film nieustannie trzyma w napięciu, a przy tym pozostaje bardzo bliski rzeczywistości.
Nie znajdziemy w nim łatwego pocieszenia, krokodylich łez i głębokich ludzkich dramatów. Lekarz jest w filmie rzemieślnikiem, a człowiek w jego rękach - zbiorem tkanek i narządów. Widzowie o słabych nerwach zapewne zasłonią oczy na kilku scenach, bo Palkowski nie boi się mocnych, naturalistycznych scen (są tu dość dokładnie sfilmowane sekcje, a kamera nieraz „wchodzi” do wnętrza człowieka). Reżyserowi udało się ukazać ten trudny rozdźwięk między sferą duchową a cielesną człowieka. Z jednej strony, widzimy bezwstydne, „wybebeszone” ludzkie ciało, z drugiej - uśpioną twarz operowanego dziecka. Nie można więc powiedzieć, że reżyser manipuluje naszymi uczuciami i próbuje wzruszyć na siłę. Przekaz filmu, mimo zastosowanych środków pozostaje niezwykle subtelny i pozostawia wiele miejsca na przemyślenia widzowi.
FILM OBEJRZANY DZIĘKI UPRZEJMOŚCI KINA HELIOS GDYNIA.
Autor: Alicja Hermanowicz