Kolejna część zapierającej dech w piersiach serii. Po ponad dziesięciu latach od pojawienia się X-Men'ów można byłoby się spodziewać zmęczenia materiału, a tu nic. Film "Przeszłość, która nadejdzie" cechuje świetna konstrukcja - złożona, ale przejrzysta. Nawiązania do poprzednich części są przemyślane i celowe. Jeśli istniały jakieś niedociągnięcia w poprzednich X-Menach, to z perspektywy najnowszej części - miały one sens.
W "Przeszłości, która nadejdzie" zastajemy konflikt między ludźmi i mutantami. Mutanci są wrogami, których trzeba zniszczyć. Przyczyną konfliktu jest agresja, a raczej nieprzemyślane samodzielne wymierzenie sprawiedliwości przez zmutowaną jednostkę. W obliczu strachu wobec tego, co nieznane i potężne, ludzie nie zastanawiają nad zjednoczeniem z mutantami, mimo że ci drudzy do złudzenia przypominają ich samych i w większości są pełni dobrej woli. Logan (Hugh Jeckman jako Wolverine) dostaje zadanie, aby naprawić to, czego się nie da naprawić. Konflikt zaszedł już tak daleko, że nie istnieje żadne inne rozwiązanie niż niepewny powrót do przeszłości. Logan zatem cofa się w przeszłość, aby tam trochę pomieszać.
Historia jest błyskotliwa i trzyma w napięciu. W "Przeszłości, która nadejdzie" jest mnóstwo doskonałych efektów specjalnych, a jednocześnie film jest pełen sentymentów i emocji. Jako że mamy do czynienia z gatunkiem science-fiction, wszystko się może zdarzyć. Raven (Jennifer Lawrence) zmienia się w kogo chce, Erik (Michael Fassbender) manipuluje przedmiotami najcięższego kalibru, Charles (James McAvoy) zna wszystkie tajemnice ludzkiego umysłu - i jak tu przekonać ludzi, aby kiedykolwiek zaufali mutantom? Warto obejrzeć, żeby się dowiedzieć. Polecam.
Autor: Ewa Marszałek