Cel w życiu jest motorem wszelkich działań. Bez niego czujemy się zdruzgotani i niepotrzebni. Jak się jednak okazuje swoje najskrytsze marzenia można realizować także będąc niedołężnym i zgryźliwym starcem. Pete Docter prezentuje nam film poruszający niezwykle ważne problemy egzystencjalne takie jak samotność, przemijanie, sens w życiu, dążenie do celu. Ta fantastyczna przygoda niezwykle wzrusza jak i wstrzykuje w nas sporą dawkę humoru.
Mamy lata 30-ste. Młody chłopiec Carl jest zainspirowany postacią pewnego naukowca Charlesa Muntza. Pragnie pójść w jego ślady i odbyć podróż do Ameryki Południowej. Podobny zachwyt nad tą postacią wyraża jego przyjaciółka Ellie. Z biegiem czasu Carl i Ellie pobierają się. Z różnych przyczyn, zatroskani codziennością, gdzieś w otchłani zostawiają swoje marzenie odkrywania południowej Ameryki. Po kilku latach Ellie umiera. Po pewnym czasie rozgoryczony i osamotniony Carl otrzymuje skierowanie do domu starców w momencie gdy na jego dom czyha wścipski deweloper. Nie widzący celu w życiu starzec, postanawia zmienić bieg swojego życia. Do swojego domu przytwierdza masę balonów wypełnionych helem oraz wraz z nim wylatuje w podróż do Ameryki Południowej. Jak widać na spełnienie swoich najskrytszych marzeń nigdy nie jest za późno.
Twórca filmu doskonale obrazuje przygnębienie bohatera spowodowane poczuciem starości, a co za tym idzie osamotnieniem i społecznym wykluczeniem. 78-letni Carl buntuje się przed pójściem do domu starców. Wiąże się to u niego z zamknięciem pewnego etapu w życiu, uświadomieniem sobie swojej niedołężności i potrzeby pomocy ze strony innych. Jego pomysł odlecenia do Ameryki Południowej jest wyrazem desperackiej ucieczki przed poczuciem starości oraz przed brakiem pomysłu na dalsze życie. Być może postać Carla należy się interpretować jako symbol kompleksu ludzi w podeszłym wieku, którzy czując się niepotrzebni starają się odnaleźć ujście swojego emocjonalnego rozproszenia Właśnie to zakotwiczenie tej urokliwej fantazyjki w egzystencjalnych problemach, powoduje, że film ten zasługuje na uznanie. U widza wywołuje on ambiwalentne odczucia, od smutku po radość.
„Odlot” warto wyróżnić dzięki świetnej animacji oraz zaangażowaniu technologii 3D wytwórni Pixar. Od strony technicznej film został zrealizowany bez zarzutów. Wykorzystana w nim trójwymiarowa technika zdecydowanie go uatrakcyjniła. Dynamiczna akcja filmu powoduje, że przyjemnie się go ogląda zarówno dzieciom jak i dorosłym. Nie jest przecież powiedziane, że film ten jest skierowany głównie do najmłodszych widzów. W zasadzie definitywne stwierdzenie jaki widz powinien być odbiorcą tego filmu, jest trudne. Film porusza przecież ważny aspekt życia społecznego jakim jest starość. W sposób niezwykle ujmujący reżyser ukazał tematy dotykające najciemniejszych stron ludzkiej egzystencji, takie jak lęk przed śmiercią, samotność, brak celu w życiu, niespełnienie. Przyznam szczerze, że oglądając niektóre akcje filmu, naprawdę się wzruszyłam. Film ten zarówno bawi jak i wzrusza.
Tytuł filmu stanowiący jak wiadomo integralną część dzieła, można by interpretować dwojako. Odlotem jest podróż w przestrzeń powietrzną, jak i odlot to metafora. Wówczas odlotem jest oderwanie się Carla od dotychczasowego życia, zmienienie jego biegu, ucieczka przed osamotnieniem i bezcelowością.
Warto podkreślić, że „Odlot” był pierwszą animacją 3D, która otworzyła festiwal filmowy w Cannes. Dodatkowo film ten został nagrodzony Oscarem za najlepszy pełnometrażowy film animowany oraz za najlepszą muzykę filmową, Złotym Globem za najlepszy film animowany oraz za najlepszą muzykę. Critics' Choice nagrodziło go za najlepszą pełnometrażową animację oraz za najlepszą muzykę. Otrzymał nagrodę od Brytyjskiej Akademii Filmowej za najlepszy film animowany oraz za najlepszą muzykę. Na festiwalu w Wenecji „Odlot” był jednym z wydarzeń związanych z przyznaniem twórcom z Pixar specjalnej nagrody za całokształt twórczości.
Autor: Tamara Panieczko