Znany ze swojego poetyckiego stylu, kojarzony z tak zwanym francuskim neobarokiem, francuski reżyser filmowy Leos Carax zadziwia kuriozalnym dziełem. Holy Motors to reprezentant brakującego w tych czasach niezwykle ambitnego, niszowego kina.
Podróżujący białą limuzyną ulicami Paryża Oscar, wciela się w różne postacie. Samochód stanowi charakteryzatornię, w której Oscar przygotowuje się w nim do każdego spotkania.
Już sam wstęp filmu zapowiada niezwykle twórcze, nieprzewidywalne dzieło. Szczerze przyznam, że z początku miałam problemy z odbiorem tego filmu, tym samym wywarł on na mnie niemałe wrażenie, stanowił dla mnie pewnego rodzaju zagadkę. Leos Carax prezentuje nam niezwykle kuriozalne dzieło. Niełatwym zadaniem jest zmierzenie się z tym co chciał on nam przekazać. Widz ma duże pole do interpretacji.
Chęć odzyskania zadziwienia filmowaną rzeczywistością jest dostrzegalna już na samym początku filmu, gdzie widzimy na ekranie biegnącego nagiego człowieka. Kadr Edwarda Muybridg’a symbolizuje powrót do minionych lat kina. Na obraz ten w filmie patrzy widownia w sali kinowej jednak ma ona zamknięte oczy co może symbolizować uśpienie mas na pewne konwencje w kinie, zapatrzonych w banalnych, wysokobudżetowych produkcjach, których twórcy nastawiają się głownie na osiągnięcie sukcesu komercyjnego, a nie na wyrażenie idei. Jedyną osobą stojącą ponad nimi zdaje się być sam reżyser, który przez ukryte w ścianie drzwi przedostaje się do sali kinowej. Owe przejście może symbolizować wejście w inny obszar; być może prolog ma być pewnego rodzaju wprowadzeniem przez reżysera widza w nietypowe, niszowe kino, do którego tylko on zna szyfr. Idąc tym tropem możemy wnioskować, że tymi śpiącymi podczas seansu widzami jesteśmy sami my, a jedyna osoba posiadająca właściwy klucz czyli Carax otwierając drzwi do tej sali pragnie otworzyć nam oczy na niektóre, inne, niezwykle ważne aspekty kina. Zatem my widzowie stajemy się badaczami sztuki Caraxa, tym samym zostajemy wprowadzeni w dialog z samym twórcą filmu, który pragnie do nas przemówić.
W dziele Caraxa po części odnajduję gombrowiczowską „gębę” z „Ferdydurke”. Wówczas główną wymową filmu jest ukazanie egzystencji jednostki jako ciągłej gry. Człowiek nigdy do końca nie jest sobą. Życie jest spektaklem. Ludzie przypominają marionetki, które odgrywają z góry wyznaczoną im rolę. Człowiek nakłada na siebie maskę społeczną, która przytłacza jego wewnętrzne, stłumione „ja”. Ostatecznie Gombrowicz dochodzi do wniosku, że prawdziwe „ja” nie istnie. Jest ono bowiem wygenerowane przez kulturę w jakiej się dana jednostka rozwija. Podobnie filmowy Oscar miał problemy z odnalezieniem swojej tożsamości, bo przecież w ciągu dwudziestu czterech godzin był żebrającą na ulicy staruszką, kaskaderem, umierającym bogaczem, człowiekiem-trollem, ojcem dorastającej, zagubionej nastolatki oraz mordercą. Dlatego warto sobie zadać pytanie kim właściwie jest ten niezwykle enigmatyczny Oscar? W tym momencie warto podkreślić, że artystyczny pseudonim – reżysera - Léos Carax – jest anagramem pochodzącym od jego dwóch imion tj. Alexandre, Oscar. Być może twórca filmu podszywając się pod bohatera swojego filmu pragnął ukazać samego siebie? Warto zwrócić uwagę na jedną istotną rzecz; mianowicie po każdym swoim wcieleniu Oscar jest niezwykle zmęczony. Rozumieć to można jako zmęczenie spowodowane ciągłym graniem, nakładaniem maski, niebyciem sobą. Dodatkowo film skrywa myśl Goffmana o teatralizacji społeczeństwa. Warto podkreślić, że ten amerykański socjolog zanegował istnienie tożsamości jednostki. Niewątpliwie mamy do czynienia ze sztuką i z powodu problemów z jej odbiorem, brakiem zrozumienia przez ogół, film może się zdawać pozornie bezsensowny. Widz może być wprowadzony w wątpliwość zastanawiając się nad tym czy widziany na ekranie obraz to pretensjonalny pseudoartystyczny bełkot, czy też spójne i przemyślane dzieło zmuszające nas do refleksji nad miejscem jednostki w postindriustrialnym świecie, technologizacją, która prowadzi do tłumienia duchowych wartości, rolą człowieka w społeczeństwie.
Ostatni motyw filmu ukazujący „schodzącego ze sceny” bohatera, który zmęczony wraca do domu do żony i dziecka ukazanymi jako małpy, może należy rozumieć, że mimo całego postępu ewolucyjnego w dalszym ciągu jesteśmy zwierzętami albo też to właśnie cała ta technologizacja czyni z nas zwierzęta prowadząc do regresu. Sam tytuł „Holy Motors” (święte motory) nasuwa myśl o uprzedmiotowieniu człowieka. A może widziany na ekranie obraz stanowi odtworzenie marzenia sennego samego twórcy. Podobnie jak ono jest nielogiczny i niespójny, a zarazem niezwykle symboliczny.
Synkretyzm gatunkowy filmu dostrzegalny jest poprzez ukazanie elementów różnych gatunków filmowych. W filmie pojawiają się elementy między innymi melodramatu, niekiedy science fiction czy też filmu gangsterskiego. Warto podkreślić, że Leo Carax na festiwalu w Cannes wygrał Nagrodę Młodych, a „Holy Motors” zostało nominowane do Złotej Palmy.
Autor: Tamara Panieczko
_____________________________________________________________________________________
HOLY MOTORS
CZAS TRWANIA: 115 min.
GATUNEK: dramat
PRODUKCJA: Francja, Niemcy 2012
POLSKA PREMIERA: 11.01.2013
REŻYSERIA: Leos Carax („Kochankowie na moście”)
OBSADA: Denis Lavant („Zła krew”),
Édith Scob („Argile”)
ZWIASTUN:
____________________________________________________________________________________
ŹRÓDŁO:
https://www.youtube.com/watch?v=WZGeXJpn6ns
https://ciudadanonoodles.blogspot.com/2012_11_01_archive.html
https://projetorambulante.wordpress.com/
https://www.filmophilia.com/2013/02/10/film-review-holy-motors/
https://waytooindie.com/features/staff-discussion-and-analysis-of-holy-motors/