Doprawdy ciężko, przy całej obfitości współczesnych animacji znaleźć taką, która w żaden sposób nie będzie narażała najmłodszych widzów na krzywdę – wiążącą się z obserwowaniem na ekranie odrażających postaci czarnych charakterów. Często pozory mylą rodziców decydujących o seansie dla swoich dzieci. Na najnowszą bajkę, sygnowaną postacią Barbie, zabrać swoje pociechy (oczywiście dziewczynki!) można jednak z czystym sercem, bo pomimo obecności walki dobra ze złem okazuje się, że można ją przedstawić w rozsądny sposób.
W animacji „Barbie i tajemnicze drzwi” nawet pozornie negatywne postacie wyglądają niezwykle sympatycznie sprawiając, że nawet do nich zaczynamy odczuwać sympatię. Będąca największym postrachem naszych bohaterów księżniczka Malucia okazuje się po prostu… zachłanną dziewczynką, która pod nieobecność swoich rodziców pragnie nadrobić braki magicznych zdolności. Co prawda poczuwa się przy tym do użycia kilku niedozwolonych chwytów, ale wielu rodziców oglądających film przyzna z pewnością, że ich dzieci oglądały znacznie gorsze sceny, w których dominowały złość, chęć wyrządzenia bólu przeciwnikowi a nawet unicestwienie.
Nie o księżniczce Maluci (po prawej) w głównej mierze jest to opowieść. Główną postacią jest oczywiście tytułowa Barbie, której w filmie nadano imię Alexa. To nastoletnia, dość nieśmiała księżniczka, która pewnego dnia odnajduje w swoim ogrodzie tajemnicze drzwi, prowadzące do niezwykle kolorowego świata magicznych postaci. Już na samym wstępie do tego miejsca poznaje syrenkę Romy i wróżkę Nori, od których dowiaduje się, że w okolicy mieszka wspomniana księżniczka Malucia, chcąca zabrać wszystkim mieszkańcom krainy ich magiczne zdolności. Alexa odnajduje w sobie odwagę by pomóc swoim nowym przyjaciołom w odzyskaniu dawnego porządku.
Warto zaznaczyć również, że animacja ta, pomimo dość sztampowego tytułu sugerującego obecność na ekranie „plastikowych” osobowości, nie otępia najmłodszego widza. Alexa to bohaterka świadoma swoich słabości, z którymi postanawia walczyć, a Malucia stanowi swego rodzaju przykład, że chcąc osiągnąć wszystko naraz, często możemy również w jednym momencie wszystko stracić. Godna uwagi jest również niezwykle melodyjna ścieżka dźwiękowa, która sprawia, że „Barbie…” nabiera musicalowego charakteru. Do tego dochodzi doprawdy zdumiewające bogactwo kolorów, bijące z ekranu. Całość filmu można więc uznać za miłą niespodziankę - pewne odejście od reguły, że wszystko co kojarzy się z Barbie jest puste i drętwe.
Autor: Adam Plutowski