„Dom z kart”, czyli historia dochodzenia do władzy

Główny bohater, lub jak kto woli, czarny charakter amerykańskiego serialu „Dom z kart” („House of Cards”), śmiało wyznaje, że „istnieją dwa rodzaje bólu. Taki, który nas wzmacnia, oraz bezużyteczny, który oznacza tylko cierpienie”, po czym bez wahania dodaje: „Nie lubię tego, co bezużyteczne.” Tym samym wyznacza swoje polityczne i życiowe credo, którym kieruje się w bezkompromisowej drodze po władzę.

 

Frank Underwood (w tej roli legendarny już Kevin Spacey), gdyż to właśnie on jest autorem tych słów, to bezlitosny, żądny władzy polityk, który kierując się pragnieniem osobistego odwetu, pnie się po szczeblach kariery, korzystając z niezliczonej ilości forteli i matactw. Szybko okazuje się, że nie stroni nawet od rozwiązań ostatecznych i eliminuje rywali bez mrugnięcia okiem.

 

„Dom z kart” to jeden z najpopularniejszych seriali ostatnich lat. Fikcja polityczna od dawna cieszy się uznaniem widzów, ale serial emitowany przez Netflix to produkcja wybitna. Świetne dialogi, doskonałe aktorstwo, zdjęcia oraz nieoczekiwane zwroty akcji, sprawiają, że widz jest głodny dalszego ciągu. Na uwagę zasługuje kreacja samego Underwood’a, który będąc złym, z odcinka na odcinek staje się jeszcze gorszy. Istnieje jednak jakaś pokrętna logika, która każe widzowi dopingować Frankowi. Jesteśmy zarazem oburzeni jego czynami, jak i powodowani pragnieniem, by udało mu się  sięgnąć po władzę najwyższą. Być może dzieje się tak dlatego, że Underwood posiada jednak pewną słabość. Jest nią miłość i niezwykła lojalność (choć niekoniecznie wierność) wobec żony. Claire Underwood (Robin Wright), postać równie machiavelliczna jak jej małżonek, przypomina szekspirowską Lady Makbet, która choć w cieniu męża-mordercy, zdaje się być równie winna jego zbrodniom. Jednak na „Dom z kart” składa się cała plejada bogato zarysowanych postaci, z których każda to materiał na oddzielną opowieść.

 

Niezliczona ilość wątków i intryg czynią „Dom z kart” swoistą układanką, w rozwiązywaniu której widz bierze nieustanny udział. I choć akcja serialu ma miejsce  w Białym Domu oraz mocno czerpie z wątków amerykańskiej polityki, wymowa produkcji może być odczytana bardziej uniwersalnie. Widzimy zatem rozwarstwienie społeczne pomiędzy klasą rządzącą, a zwykłymi obywatelami, oraz wynikający z tego brak przejrzystości w informacjach podawanych do publicznej opinii. W „Domu z kart” ci najbardziej dociekliwi, po prostu znikają.

 

Dla polskiego widza ciekawostka może być fakt, że trzeci sezon serialu zostanie wyreżyserowany przez Agnieszkę Holland, doświadczoną już w pracy nad gatunkiem dramatu politycznego, choćby w „Ekipie”. „Dom z kart” to jednak zupełnie inna klasa. Z niecierpliwością czekamy na efekty!

 

Autor: Milena Leszman-Pelowska

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz


Załóż własną stronę internetową za darmo Webnode