„Długi, wrześniowy weekend”. Pragnienia silniejsze od strachu.

Tęsknota – kiedy dłużej przebywa w życiu człowieka, dewastuje wszystko, co wcześniej było ważne, co nadawało sens istnieniu, co było owocem wspólnej pracy dwojga ludzi. Brakuje motywacji do tego, by na co dzień być piękną. Brakuje siły, żeby wstać z łóżka. Bo nie ma obok kogoś, z kim spędzało się czas na głupich rozmowach przy winie, spacerach przy zachodzie słońca i słodkich wspomnieniach z pierwszych dni wspólnego trwania przy sobie. „Długi, wrześniowy weekend” to film o tęsknocie i romantycznej przemianie, która zachodzi w człowieku, kiedy staje się obiektem zainteresowania drugiej osoby.

 

Bohaterem i narratorem opowieści jest dorosły Henry Wheeler (Tobey Maguire), który za pomocą retrospekcji powraca do wspomnień z pewnego wrześniowego weekendu. To właśnie wtedy (pozornie) „z butami” w życie młodego Henry’ego (Gattlin Griffith) i jego matki Adele (fenomenalna Kate Winslet, nominowana za tę rolę do Złotego Globu) wtargnął tajemniczy nieznajomy Frank Chambers (Josh Brolin). Poznali się przypadkowo, podczas zakupów matki i syna w centrum handlowym. Do Henry’ego podszedł wówczas mężczyzna, który poprosił o podwózkę. Przestraszona Adele początkowo odmawia, kiedy jednak przy skroni syna dostrzega zaciśniętą dłoń napastnika, szybko zmienia zdanie. Po chwili Frank siedzi już w samochodzie Adele i zmierza wraz z „uprowadzoną” rodziną do ich domu.

 

Zapowiada się dramatycznie, tym bardziej, że w kolejnych minutach filmu reżyser zaserwuje nam wiadomość o niebezpiecznym więźniu, który zbiegł z konwoju. Jest nim oczywiście Frank Chambers, ukrywający się w domu Adele i Henry’ego Wheeler. Rozwój wydarzeń staje się tu jednak zupełnie nieprzewidywalny i wręcz… nielogiczny. Frank zaczyna zdobywać sympatię Henry’ego, a następnie zbliża się do - nie broniącej się przed tym, samotnej w swej tęsknocie za mężczyzną Adele. Twórcy powracają w między czasie do przeszłości bohaterów – do korzeni ich ułomności i błędów życiowych, które uczyniły z nich ludzi pokrzywdzonych. Po zapoznaniu się z nimi widz, bez względu na okoliczności, zaczyna kibicować Frankowi i Adele, życząc im ukojenia samotności, na którą skazał ich przewrotny los. Być może logika niewiele ma tu do powiedzenia, kiedy w grę wchodzą nieposkromione emocje, tłumione przez tak wiele lat…

 

„Długi, wrześniowy weekend” (oryginalny tytuł: „Labor Day”) to najnowszy film Jasona Reitmana – twórcy nominowanych do Oscara „W chmurach” i „Juno”. Trzeba przyznać, że wymieniony artysta trzyma poziom, pomimo, że do najbardziej doświadczonych rzemieślników filmowych przecież nie należy. W „Labor Day” postanawia po raz kolejny skupić się na człowieku, którego zweryfikowały wybory życiowe. Tym razem opowieść rozpoczyna od przedstawienia nam kobiety pełnej lęku, uciekającej od kontaktów ze społeczeństwem, nie dbającej o siebie, ukrywającej swoje pragnienia pod kloszem. Adele twierdzi, że nic już w jej sercu się nie wydarzy. Reitman pokazuje nam jednak, że nawet w najciemniejszym zakamarku możliwe jest rozpalenie ognia, przy którym można się wspólnie ogrzać, dostrzegając przy tym siłę obecności drugiego człowieka – wsparcia, poczucia bezpieczeństwa i spełnienia. Nawet jeśli ulotne, niech trwają – korzystajmy dopóki mamy na to czas.

 

Autor: Adam Plutowski  

Forum:

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz


Załóż własną stronę internetową za darmo Webnode