Horror po amerykańsku
Któż z nas nie lubi się bać? Dreszczyk grozy w nudne i ciągnące się wieczory wprowadza powiem świeżości do życia każdego fana filmów i seriali. O ile co rusz powstają, lepsze lub gorsze, kinowe produkcje należące do gatunku kina grozy, o tyle na srebrnym ekranie nie ma ich za wiele. Dużą, niesłabnącą popularnością po dziś dzień cieszy się „American Horror Story”, a każdy sezon ukazujący specyficzne spojrzenie na najbardziej charakterystyczne klisze filmowe bije rekordy oglądalności. Czym właściwie jest ten twór?
„American Horror Story” powstaje nieprzerwanie od 2011 roku dla amerykańskiej stacji telewizyjnej FOX. Najciekawsze w produkcji jest to, że każda seria to zamknięta historia osadzona w innym czasie i miejscu. Antologię łączą aktorzy, wcielają się z każdym sezonem w innych bohaterów, co nierzadko podkreśla ich zawodowe zdolności.
Dobre złego początki
Twórcami tego niesztampowego komercyjnego hitu są Ryan Murphy oraz Brad Falchuk. To oni nadali taki a nie inny kształt całemu przedsięwzięciu. Duet odpowiedzialny jest za pomysł na każdą serię „American Horror Story”. Dzięki nim co roku widzowie mają do czynienie z innym wcieleniem strachu, które przetaczało się przez pokolenia w kinach, a co ciekawe, również w powieściach, miejskich legendach, a nawet przyśpiewkach i historii.
Serial nie jest jedynie produkcją pojawiającą się na ekranach telewizorów. To istna franczyza, a jej kulminacją są emitowane kolejne odcinki w stacji FOX. Choć premiera każdej serii odbywa się jesienią, to twórcy nie pozwalają zapomnieć choćby na chwilę o serialu. Co chwilę do sieci trafiają smaczki związane z nowo powstającym sezonem i spekulacje odnośnie motywu przewodniego serii.
Wystarczy wspomnieć, że każdy z wyemitowanych dotąd sezonów posiadał podtytuł, który informował na czym skupiać się będą twórcy w danej serii. Pojawiły się już: dom z nawiedzonymi duchami, szpital psychiatryczny prowadzony przez siostry zakonne, szkoła czarownic, przerażający cyrk grozy oraz hotel prowadzony przez wampirzycę.
Potworny fenomen?
Dlaczego seria zyskała tylu fanów? Na to pytanie istnieje wiele odpowiedzi, a każda z nich wydaje się lepsza od poprzedniej. Pierwszym powodem z pewnością jest zapotrzebowanie telewizyjne na tego typu produkcje. Do czasów „American Horror Story” nie istniały żadne tak krwawe i brutalne serie telewizyjne. Nie da się ukryć, że na świecie istnieje mnóstwo fanów kina grozy i zwyczajne filmy trwające około 1,5 godziny nie spełniają ich oczekiwań. Inaczej sytuacja ma się z serialem – liczy on ponad 10 odcinków, z czego każdy trwa po około 55 minut. Dostajemy więc kawał długiego i niebanalnego horroru.
Innym ważnym czynnikiem, wpływającym na popularność serialu, jest odwoływanie się do klasycznych motywów kina grozy i czerpanie z XX-wiecznych klasyków tego gatunku. Jednakże klisze przedstawiane w każdej serii są rozwijane, unowocześniane, co sprawia, że przemawiają one do współczesnego odbiorcy.
Niemały wpływ ma też walor estetyczny produkcji. Odcinki są krwawe, brutalne, obrzydliwe - a co najważniejsze- przerażające. To znacznie poprawia odbiór serialu, ponieważ potencjalny widz nie czuje się zażenowany śmiesznością przedstawianej sceny, a wręcz przeciwnie - poraża go dokładność i drastyczność całego przedsięwzięcia.
Doskonała ekipa
Nie byłoby jednak tak dobrego serialu, gdyby nie ludzie, którzy go tworzą. Na całą ekipę składa się wiele utalentowanych gwiazd, które przetarło już swoje ścieżki w Hollywood. Pojawili się też debiutanci dopiero rozpoczynający swą wędrówkę na drogę profesjonalnego aktorstwa.
Największą gwiazdą starszego pokolenia jest Jessica Lange. Aktorka fenomenalnie wciela się w kobiece kreacje, bez względu na to czy jest wścibską sąsiadką, matką przełożoną sióstr zakonnych, wielką czarownica, czy ogarniętą rządzą popularności właścicielką cyrku. Choć wielu fanów zarzucało jej, że wraz z 3. sezonem stała się nijaka i grała bardzo podobne do siebie postacie, to nie można powiedzieć, że role te nie były majstersztykiem. Niejednemu fanowi serii w pamięci zapadnie scena utraty zmysłów w szpitalu psychiatrycznym.
Evan Peters, gwiazda dwóch ostatnich części X-men, dzięki temu serialowi stał się jedną z najbardziej popularnych młodych gwiazd show biznesu. Kiedy zestawi się poszczególne kreacje, jakie miał okazję stworzyć we wszystkich dotychczasowych seriach (poczynając od zbuntowanego nastolatka do bezwzględnego mordercy i właściciela hotelu), uwidacznia się wielki kunszt aktorski u młodego Petersa.
Kiedy produkcja stała się bardzo popularna do obsady serialu dołączyło wielu wspaniałych aktorów, między innymi Angela Bassett (w trzecim sezonie odgrywające rolę nowoorleańskiej kapłanki voodoo – Marie Levaeau), Emma Roberts, siostrzenica popularnej gwiazdy romantycznego kina – Julii, czy znana piosenkarka Lady Gaga.
Kwintesencja upiorności
Największą zaletą „America Horror Story” jest sposób prowadzenia opowieści. Każda seria stanowi inną zamkniętą część, a dopiero po 5. sezonach okazuje się, że nie do końca tak to wygląda. Każda seria jest w jakiś sposób powiązana z inną (pierwsza z piąta, druga z czwartą, trzecia z piąta). Dzięki temu tworzy się wielki świat grozy, z którego widzowie poznają jedynie pewne wycinki rzeczywistości, osadzone w odpowiednim czasie i miejscu.
Nie da się ukryć, że seria ma też swoje słabe strony. Niektóre epizody okazywały się być przegadane i nieprzemyślane. Nie wnosiły zasadniczo nic do fabuły, a jeśli nawet, to wątki kończono w nielogiczny i chaotyczny sposób.
Reasumując, „American Horror Story” posiada jednak więcej plusów niż minusów. Jest to seria ciekawa i zarazem przerażająca. Najpiękniejsze w tym serialu jest to, że wcale nie musimy przywiązywać się do bohaterów, których poznajemy na ekranie. Wystarczy, że poznamy ich historie, które, choć straszne, niosą ze sobą pewną ważną naukę – wybieraj mądrze to czego się boisz, bo wszystko jest jedynie wytworem twojej wyobraźni.
Długo i straszliwie
Przyszłość maluje się zaskakująco pięknie dla tej produkcji. Najnowsza kampania promocyjna 6. już sezonu nie ujawnia nic o fabule produkcji. Nie znamy czołówki serii, jej podtytułu, a nawet tytułów odcinków, które w jakikolwiek sposób mogłyby naprowadzić widza. Choć to już 6. Seria napięcie towarzyszące premierze (15 września 2016 r.) jest porównywalne z tym, jakie istniało podczas premiery całego projektu. A o ile seria będzie zgłębiać kolejne zakamarki ludzkich lęków oraz powoli, w mądry i przemyślany sposób, łączyć ze sobą wyświetlone epizody, to można być spokojnym o tę produkcję. Nie ma co ukrywać… przecież każdy tak naprawdę lubi się bać.
__________________________________________________________________________________________________________________